Tytuł: Światło, którego nie widać
Autor: Anthony Doerr
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarna Owca
Kategoria: literatura współczesna
Ocena: ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
„Marie-Laure mieszka wraz z ojcem w Paryżu, jako sześciolatka traci wzrok i odtąd uczy się poznawać świat przez dotyk i słuch. Pięćset
kilometrów na północny wschód od Paryża w Zagłębiu Ruhry mieszka Werner
Pfennig, który jako mały chłopiec stracił rodziców. Podczas jednej
z zabaw Werner znajduje zepsute radio, naprawia je i wkrótce staje się
ekspertem w budowaniu i naprawianiu radioodbiorników. Odtąd Werner
poznaje świat, słuchając radia.
Kiedy hitlerowcy wkraczają do Paryża, dwunastoletnia Marie-Laure i jej ojciec uciekają do miasteczka Saint-Malo w Bretanii. Werner
Pfennig trafia tam kilka lat później. Służy w elitarnym oddziale
żołnierzy, który zajmuje się namierzaniem wrogich transmisji radiowych.
Podczas nalotu aliantów na Saint-Malo losy tej dwójki splatają się…
Anthony Doerr mistrzowsko
łączy wątki sensacyjne i historyczne, ale jego powieść to przede
wszystkim przejmujące studium człowieka uwikłanego w totalitaryzm.
Subtelny portret dwójki niewinnych bohaterów na tle tragicznej historii
XX wieku."
Nie pisząc tak długo, jeszcze trudniej jest wrócić do bloga. Wiedziałam,
że powinnam już od kilkunastu dni do Was napisać i nawet chciałam.
Jednak długo się zastanawiałam, o czym opowiedzieć. Recenzja... ale
jakiej książki? W wakacje nie czytałam dużo, a jak już czytałam, to
nawet nie pamiętam tego tak dokładnie, żebym mogła zrecenzować. I wtedy
przypomniałam sobie o tytule, który udało mi się ukończyć na początku
lata... - "Światło, którego nie widać". Od razu wiedziałam, że o tym
MUSZĘ WAM NAPISAĆ. Jest to książka, którą z całą pewnością zapamiętam na
dłuższy czas, a to, że mogę ją komuś polecić i być może ktoś jeszcze za
nią także się zabierze, napawa mnie szczęściem, bo jest to z pewnością
lektura godna polecenia każdemu.
Wypożyczając tę pozycję, nieco przeraziła mnie jej obszerność. Poza tym nie mam w zwyczaju czytać lektur należących do powieści historycznych.
Marie-Laure, sześcioletnia paryżanka straciła wzrok. Mieszka wraz z ojcem, który pomaga jej w codziennym życiu, oswajaniu się z problemem oraz posługiwaniu się innymi zmysłami. Natomiast Werner Pfennig mieszka w niemieckim domu dziecka. Kiedy znalazł zepsute radio, chłopiec naprawił je. Od tej pory te odbiorniki stały się jego pasją. Sześć lat później paryska rodzina z powodu wybuchu wojny została zmuszona przenieść się do małego, urokliwego miasteczka Saint-Malo w Bretanii. Z kolei Werner w tym samym czasie zajmuje się namierzaniem wrogich transmisji radiowych. I tak właśnie dochodzi do spotkania...
Doerr sprawił, że nie tylko polubiłam obu bohaterów, lecz ich pokochałam, zwłaszcza Marie-Laure! Ich trudne dzieciństwo wzbudziło we mnie głębokie współczucie. Nawet mimo postępowania Wernera, wiedziałam, że jest dobrym człowiekiem, tylko to, co zrobiła z nim wojna... Obie postacie mają w sobie mnóstwo siły i odwagi. Na pewno też nie można o nich powiedzieć, że są papierowi, bądź tacy, jak każde inne.
Doerr sprawił, że nie tylko polubiłam obu bohaterów, lecz ich pokochałam, zwłaszcza Marie-Laure! Ich trudne dzieciństwo wzbudziło we mnie głębokie współczucie. Nawet mimo postępowania Wernera, wiedziałam, że jest dobrym człowiekiem, tylko to, co zrobiła z nim wojna... Obie postacie mają w sobie mnóstwo siły i odwagi. Na pewno też nie można o nich powiedzieć, że są papierowi, bądź tacy, jak każde inne.
1. Książki z wątkami historycznymi nie są nudne! Dwa miesiące temu jeszcze nie uwierzyłabym, że w ogóle takie coś przeczytam. Jeżeli nie przemówił do Ciebie Sienkiewicz, to tak, są też inni autorzy piszący o historii. I tak, piszą ciekawiej. Oczywiście z pełnym szacunkiem do Pana Sienkiewicza, jednak ja za jego pozycjami nie przepadam.
2. Po drugie: To, że książka jest historyczna, może oznaczać równie dobrze to, że tej historii jest niewiele. Czytamy o najważniejszych wydarzeniach w tamtych czasach, kulturze, czy życiu codziennym, ale oprócz tego występują wątki miłosne, życie rodziny, wątek choroby.
3. To, że czas jest umiejscowiony w przeszłości, nie znaczy, że język musi i na pewno będzie stylizowany na starodawny. Autor może pisać z perspektywy czasu, opowiadać dawne zdarzenia, siedząc na kanapie przed telewizorem.
4. Po czwarte i najważniejsze, nie odrzucaj książki tylko i wyłącznie dlatego, że jest ona o historii. Możliwe, że nie tylko spędzisz miło czas przy jej lekturze, lecz i pochłoniesz wiedzę.
Książka została podzielona na rozdziały opowiadające na przemian historię Marie-Laure albo młodego Wernera. Dodatkowo raz się cofaliśmy w czasie, a raz przeskakiwaliśmy do końca wojny. Na szczęście, jakby mogło się zdawać, nie jest to w żaden sposób chaotyczne, lecz należy odrobinę myśleć, aby połączyć skutki z konsekwencjami. Niejednokrotnie wracałam do pierwszych stron rozdziałów, aby przypomnieć sobie, dokąd i do którego momentu teraz się przeniosłam.
Atmosfera powieści jest niepowtarzalna! Autor przypomniał nam rzeczywistość sprzed kilkudziesięciu lat i życie codzienne ludzi mieszkających w Europie w czasie drugiej wojny światowej. Muszę przyznać, że wcale nie było to tak, jak sobie wcześniej wyobrażałam i na pewno teraz wiem, w jaki sposób taki konflikt zbrojny wpływa na ludność cywilną.
Historia ukazana na kartach Światła, którego nie widać przejęła mnie do reszty. Nie tylko czytałam tę pozycję, lecz przeniosłam się do czasów głównych bohaterów - do urokliwego miasteczka w Bretanii albo do niemieckiego domu dziecka. Losy postaci potrafiły mną wstrząsnąć, ale też wzruszyć.
Światło, którego nie widać stało się moją ulubioną książką i jestem pewna, że będę do niej wracała. Muszę dodać, że przeczytałam ją ja - szesnastolatka, później z mojego polecenia mama, babcia, ciocia, a w kolejce jest jeszcze dziadek. Uważam, iż jest to pozycja ponadczasowa i godna polecenia każdemu. Kolejnym atutem, który może zachęcić do lektury jest nagroda Pulitzera oraz tytuł Książka Roku czytelników lubimyczytac.pl, którą otrzymał autor.
Książka została podzielona na rozdziały opowiadające na przemian historię Marie-Laure albo młodego Wernera. Dodatkowo raz się cofaliśmy w czasie, a raz przeskakiwaliśmy do końca wojny. Na szczęście, jakby mogło się zdawać, nie jest to w żaden sposób chaotyczne, lecz należy odrobinę myśleć, aby połączyć skutki z konsekwencjami. Niejednokrotnie wracałam do pierwszych stron rozdziałów, aby przypomnieć sobie, dokąd i do którego momentu teraz się przeniosłam.
Atmosfera powieści jest niepowtarzalna! Autor przypomniał nam rzeczywistość sprzed kilkudziesięciu lat i życie codzienne ludzi mieszkających w Europie w czasie drugiej wojny światowej. Muszę przyznać, że wcale nie było to tak, jak sobie wcześniej wyobrażałam i na pewno teraz wiem, w jaki sposób taki konflikt zbrojny wpływa na ludność cywilną.
Historia ukazana na kartach Światła, którego nie widać przejęła mnie do reszty. Nie tylko czytałam tę pozycję, lecz przeniosłam się do czasów głównych bohaterów - do urokliwego miasteczka w Bretanii albo do niemieckiego domu dziecka. Losy postaci potrafiły mną wstrząsnąć, ale też wzruszyć.
Światło, którego nie widać stało się moją ulubioną książką i jestem pewna, że będę do niej wracała. Muszę dodać, że przeczytałam ją ja - szesnastolatka, później z mojego polecenia mama, babcia, ciocia, a w kolejce jest jeszcze dziadek. Uważam, iż jest to pozycja ponadczasowa i godna polecenia każdemu. Kolejnym atutem, który może zachęcić do lektury jest nagroda Pulitzera oraz tytuł Książka Roku czytelników lubimyczytac.pl, którą otrzymał autor.
Otwórzcie oczy i popatrzcie na to, co możecie zobaczyć, nim zamkniecie je na zawsze.